W poszukiwaniu Poecilotheria rufilata – pajęczy dziennik Adama Smith’a
Pajęczy dziennik Andrew Smith’a
www.lovetarantulas.com
Wpis: Listopad 2012
Indie: W poszukiwaniu Poecilotheria rufilata – nieuchwytnego demona Kaduva Chalandi. I kilka niespodzianek po drodze?
Poecilotheria rufilata – w mojej skromnej opinii, najatrakcyjniejszy i najbardziej pożądany ze wszystkich indyjskich gatunków Poecilotheria. Co? Bardziej niż niebieska metallica czy żółtonogi regalis? Słyszę Wasz płacz i odpowiadam tak, te pająki są tylko cackami początkujących, którym brakuje czysto majestatycznej prezencji i siły bestii z góry Agastya Malai.
Nie macie pojęcia jak wielką ilość przerzuconych kamieni i gęstych wzgórz dżungli przeszukałem wraz z Paul’em Carpenter’em i moim młodym indyjskim kierowcą Sinod’em Kumar’em, przeciskając się przez gęste zarośla w pogoni za naszą nieuchwytną ofiarą. Pierwszy tydzień w Ponmudi spędziliśmy we trójkę, tydzień później dołączył do nas mój badacz Jackin Jayaram.
Dni mijały w cieniu wycieńczenia i ekscytującej radości z pracy, w krajobrazie łączącym strumienie w stromych wąwozach (chroniące pozostałości puszczy) i pomarszczonych wiatrem katedr szepczących bambusów. Zbocza przeplatane smaganą wiatrem trawą, granitem i gęstymi zaroślami. Poranki spędzaliśmy na wspinaniu się na strome i śliskie stoki ciemnego, opanowanego przez pijawki lasu – koło południa natrafiając na czyste wzgórza z granitowych płyt, porośniętych dziką kawą. Piekące słońce zmuszało nas do osłaniania oczu gdy wpatrywaliśmy się w mglisty indyjski krajobraz, tak piękny, że gdybym był poetą powiedziałbym, że nie można się bardziej zbliżyć do twarzy Boga.
Jeśli chcecie wyruszyć w poszukiwaniu Poecilotheria rufilata, musicie polecieć do Trivandrum w Południowych Indiach i tam rozpocząć długie negocjacje z indyjską biurokracją, by móc zorganizować wynajem samochodu i pozwolenie na nocleg w pensjonatach rządowych. Bądźcie cierpliwi i odłóżcie kilka dni specjalnie na to indyjskie powitanie, po czym będziecie gościć w jednym z najbardziej niezwykłych krajów świata. Mówi się, że albo zakochasz się w Indiach albo nie będziesz mógł się doczekać wyjazdu. Moja rodzina była w czynnej armii od wieków, więc opowieści mojego dziadka o północno-zachodniej granicy były częścią mojego dzieciństwa.
Pierwszego dnia pobytu w hotelu Mascot z nad Oceanu Indyjskiego przeszedł szkwał przez Trivandrum, gwałtownie wypełniając nasz pokój wodą. Stopniowo rosnąca fala delikatnie wkradała się korytarzem, pod naszymi drzwiami i przez nasz pokój. Zszedłem do recepcji i wyruszyłem z recepcjonistą na poszukiwanie, otwierał kolejne pokoje zastępcze, wszystkie zalane. W końcu wraz z Paul’em wzruszyliśmy ramionami, położyliśmy nasze torby na krzesłach i ruszyliśmy na poszukiwanie piwa. Tak wyglądają Indie.
Dotarliśmy do pensjonatu rządowego w Ponmudi kilka dni później, gdzie podczas wyładunku bagaży, górski sztorm runął na dolinę salwą deszczu i pozdrowił mnie piorunem. Paul karmi się tą historią od lat. Akurat zniknął wewnątrz budynku, nagle przerażający błysk, huk i mocny zapach siarki. Wybiegł, spodziewając się, że w końcu diabeł mnie zabrał, nie zostawiając nic oprócz pary dymiących butów, jednak odnalazł mnie stojącego z otwartą paszczą przed dymiącym drzewem na końcu zespołu budynków. Miałem cholerne szczęście, że nie niosłem statywu. Szybki haust ze starej piersiówki i przystanęliśmy wpatrując się w jeden z tych świetnych widoków, które tworzy natura by nas onieśmielić – lawina białych chmur stoczyła się w dół doliny owijając nas swoimi zimnymi palcami. Na szczęście pobliska restauracja serwowała pyszne ciepłe curry i piwo z kobry. Przez kolejnych kilka dni przeczesywaliśmy stoki.
Poecilotheria rufilata została w końcu znaleziona w starej szopie, zbudowanej w czasach kwitnącego w regionie ogromnego przemysłu herbacianego – większość z nich datowana jest na czasy Raj – gdy wzgórza te służyły jako letnie rezydencje dla rodzin Brytyjskiej Kolonijnej Służby Cywilnej. Pewnie możecie sobie wyobrazić jak wiele ciemnych zakamarków znajduje się w takiej budowli, tworzą one idealne kryjówki. Dlatego zawsze powinny być starannie zbadane. Najlepiej robić to nocą. Zdziwicie się jak wiele dziennych inspekcji nie przyniesie rezultatu, a w nocy pająki siedzą właśnie tam gdzie szukaliście.
Jednak najlepsze opowieści o Poecilotheria z Ponmudi dotyczą spektakularnych znalezisk w jednym ze stromych wąwozów, gdzie znaleźliśmy mnóstwo oplecionych pajęczyną otworów w sporej liczbie drzew. Miałem ze sobą jedną z pierwszych kamer cyfrowych, którą miałem zamiar kontynuować filmowanie Poecilotheria, które rozpoczęliśmy na Sri Lance rok wcześniej. W planach było zrobienie filmu dokumentalnego o Poecilotheria do serii Fitzgerald Video Production, który niestety przerwano z powodu braku funduszy. Ironicznie, dopiero co wydaliśmy fortunę na cyfryzację sporej części tego historycznego materiału na potrzeby nowego filmu dokumentalnego zaplanowanego na następny rok.
Wąwóz był stromy i łatwo można było spaść w dół, jednak okazało się to przydatne, ponieważ udało nam się sklecić prowizoryczną platformę i sfilmować gniazdo pająka z wygodnej perspektywy. I tak rozwija się nasza historia.
O dziewiętnastej znaleźliśmy się w kompletnych ciemnościach, jedyny promień światła pochodził z mini latarki Paul’a, jedyny dźwięk od chmary podnieconych komarów, które zbierały się wokół nas. Zwykle w takiej sytuacji odpalam przyzwoite cygaro i zostawiam Paul’a z jego przyrządami, samemu wygodnie chowając się w ochronnej warstwie tego co najlepsze z Hawany, ale tej nocy oboje cierpliwie trwaliśmy przy gnieździe, oczekując na to, co później okazało się być pierwszą falą szału pożerania. Niemniej ze stoickim Brytyjskim spokojem trwaliśmy i z wielką przyjemnością ujrzeliśmy pierwsze odnóża ukazujące się u wejścia gniazda. Spoglądałem przez prymitywne wizjery z tamtego okresu – przypominam sobie, że wydawało mi się, że coś jest nie tak gdy przełączyłem się z podczerwieni na słabe światło, podczas gdy Paul przygotowywał oświetlenie halogenowe.
Teraz moja wersja tej historii jest taka, że w momencie gdy pająk wyłonił się ze swojej kryjówki – w delikatnym świetle zamaskowanego halogenu – zabrakło mi tchu ze zdumienia. Paul upiera się, że moja reakcja była znacznie bardziej wymyślna, ale niestety nigdy się nie dowiecie, gdyż to ja byłem odpowiedzialny za redagowanie materiału!
Pająk – nie był to demon Kaduva Chalandi, którego miałem nadzieję sfilmować tej nocy, lecz przystojny Chilobrachys, którego w innych okolicznościach uznałbym za dobrą nagrodę. Ale tej nocy tylko Poecilotheria rufilata by mnie usatysfakcjonowała. Prawda jest taka, że gdy ktoś rusza w ciemną noc polować na demony, chochliki po prostu nie wystarczą.
Tłumaczył: Mateusz Krueger Pakuła
Article has been written with permission of Andrew Smith from Tarantula spiders online resource by andrew smith, visit lovetarantulas.com for tarantula spider information. We have a comprehensive archive on how to keep tarantulas, plus regular news journals, and tarantula spider downloads
All photos are copyrighted to Tarantula spiders online resource by andrew smith, visit lovetarantulas.com for tarantula spider information. We have a comprehensive archive on how to keep tarantulas, plus regular news journals, and tarantula spider downloads
Tekst pochodzi z arachnea.org. Więcej informacji w stopce.
Liczba wyświetleń: 6