Import ptaszników i pajęczy biznes
(by Frank Somma)
Wprowadzenie
Wielu hodowców ptaszników poszukuje stale kolejnych świętych grali do swojej kolekcji. Niektórzy z nich poszukują rzadkich gatunków, które mogą przynieść lukratywny zysk, jeżeli uda się go rozmnożyć. Inni hodowcy z kolei cieszą się samym faktem posiadania rzadkiego gatunku, czasem nawet takiego, którego jeszcze nie ma w kraju. Już w zeszłym roku amerykańscy entuzjaści mieli czego pozazdrościć Europejczykom. Chodziło oczywiście o ptasznika o anielskiej urodzie – Poecilotheria metallica. Wiele egzotycznych gatunków było dostępnych jedynie w Europie, a wynikało to m.in.: z mniej surowych regulacji prawnych w zakresie importu, względnie łatwej podróży z Europy do Afryki i Azji oraz wielu sukcesów rozmnożeń importowanych pająków. W głowie każdego amerykańskiego hodowcy kłębiły się myśli, jak pominąć pośredników i dostać się do źródła. Ten artykuł pokaże wam realia legalnego nabywania pajęczaków od źródła zza oceanu. Osobą, która sprowadziła do Ameryki niebieskie „Poetki”, jestem ja i z tego miejsca chciałbym opowiedzieć wam jak zawiłą operacją jest import.
Jestem poważnie zaangażowany w pajęcze hobby od ponad 20 lat. Udało mi się pomyślnie rozmnożyć 40 różnych gatunków ptaszników i trzymać 300 gatunków różnych bezkręgowców. Gdzieś na mojej pajęczarskiej ścieżce, zostałem zmuszony do importowania rozmnożonych gatunków w Europie od tamtejszych hodowców i pośredników. Nie importuje jakiegokolwiek odłowu czy gatunków objętych CITES, takich jak np. Brachypelma spp. Aktualnie oszacowałbym, że sprowadziłem do Ameryki około 150 gatunków pajęczaków. Ostatnio były to gatunki takie jak: Poecilotheria metallica, Poecilotheria miranda, Poecilotheria striata czy Euathlus vulpinus (Pachypelma oculatum). Wraz z rozwojem hobby, popyt na nowe i ciekawe gatunki zaczął drastycznie wzrastać. Z tymże konsumenci nie zdawali sobie sprawy z tego, ile trudu kosztuje pozyskiwanie nowych gatunków. Chciałbym zabrać was w podróż, która pozwoli mi przedstawić wam, czemu uważam się za wariata przez to, że nadal to robię.
Importowanie ptaszników
Pierwszym wymaganym krokiem, by stać się importerem, jest ubieganie się do USFW o licencję na import i eksport. Koszt licencji to 100$ i wymaga przedłużania każdego roku.
Następnie należy dobrze ugruntować swoje relacje z zagranicznym hodowcą lub sprzedawcą, który będzie osobą godną zaufania i uczciwą. Chociaż wielu Europejczyków pisze i mówi perfekcyjnie po angielsku, to też trzeba być przygotowanym na bariery językowe, które mogą spowodować trudności w komunikacji. Najlepszym rozwiązaniem jest nawiązywanie relacji poprzez szereg kontaktów email, jednak by zapewnić nowych partnerów o komforcie i zadowoleniu z współpracy będzie wymagało to niekiedy rozmowy telefonicznej. Trzeba zaznaczyć, że mogą być drogie oraz ze względu na strefy czasowe dość ciężkie do zaaranżowania. Znalezienie źródła importu może być bardzo trudne i uciążliwe. Wielu hodowców i pośredników posiada umowy na wyłączność ze swoim źródłem lub oferuje wygórowane minima zamówień. Wśród nich znajdziemy również oszustów. Jednak zdecydowana większość z nich wymaga zakupu wszystkiego co oferuje, a nie pożądanych gatunków.
Kiedy już znajdziemy eksportera, musimy omówić z nim wiele szczegółów dotyczących współpracy. Standardem jest uiszczanie 50% zaliczki, jednak można się spotkać z eksporterami wymagającymi pełnej zapłaty z góry. Tak czy inaczej będzie trzeba powierzyć znaczącą sumę pieniędzy osobie, której prawdopodobnie nawet nie będziemy w stanie ścigać na mocy prawa, gdy nas oszuka. Kursy walut muszą być stale kalkulowane, głównie ze względu na to, że w Europie dominuje euro. Należy pamiętać, że nawet jeżeli za produkt zapłacimy 10€ i będziemy chcieli znowu go zamówić przy jego poprzedniej cenie, to nie znaczy, że nasz koszt się nie zmieni. Stąd właśnie musimy stale obserwować kursy walut. Transakcje są zazwyczaj finalizowane poprzez przelewy z konta na konto, za który bank potrąci prowizje. Wszystkie aspekty transakcji muszą być dogłębnie przeanalizowane i przedyskutowane, wliczając w to również gwarancję oraz zwroty za „martwy towar” lub pożyczki.
Kiedy już warunki transakcji są omówione, nasz eksporter będzie musiał zaplanować lot zamawianej przez nas przesyłki. Standardowy koszt takiej przesyłki wynosi dla mnie około 300$, które zazwyczaj przelewam z góry eksporterowi. Po tym jak lot zostanie zaplanowany, musimy poinformować z 48 godzinnym wyprzedzeniem USFW o tym fakcie przez wypełnienie deklaracji towaru importowanego. USFW pobiera prowizję w wysokości 55$ oraz wymaga od nas uwzględnienia ilości, naukowego nazewnictwa, nazw zwyczajowych, cen, kraju pochodzenia i innych danych towaru importowanego. Jeżeli wartość naszego towaru przekroczy kwotę 2 000$ będziemy zmuszeni do powiadomienia o tym fakcie urząd celny by pomógł nam w obsłudze przesyłki, co obciąży nas kosztem od 200$ do 500$.
„Port wejścia”
Import żywych zwierząt musi przejść przez wyznaczony „port wejścia”, który będzie wymagał oclenia przez amerykański urząd celny oraz USFW. Porty te znajdują się m.in.: w Nowym Orleanie, Miami, Atlancie, Nowym Jorku oraz Los Angeles. Jeżeli jesteś oddalony od wyznaczonych miast portu wejścia lub chcesz by przesyłka poleciała dalej na inne lotnisko, bez znaczenia na wartość towaru importowanego jesteś zobowiązany do powiadomienia o tym urząd celny. Wtedy on zajmie się odprawą przesyłki na lotnisku portu wejścia i zapewni jej lot do ostatecznego lotniska.
Poważne wydatki
Teraz już wiesz, że importowanie jest kosztowne i wymaga niemałego nakładu biurokracji. Załóżmy, że posiadamy wysokie przychody, a nasz zaprzyjaźniony hodowca z Europy rozmnożył i pomyślnie odebrał kokon od gatunku X. Pająk jest niebieskawy z neonowo zielonymi paskami, osiąga duże rozmiary oraz jest łagodny, a na pewno będzie mega hitem w Północnej Ameryce. Hodowca sprzeda nam tylko i wyłącznie cały kokon, zawierający 100 osobników, o ile damy po 90$ za sztukę – to daje nam w sumie 9 000$. Dodatkowo nie pozwoli nam kupić swojego jedynego kokonu, ponieważ wraz z kokonem obowiązkowym elementem ubocznym transakcji będzie 300 osobników Psalmopoeus irminia, 200 Ornithoctonus andersoni, 100 Lasiadora striatipes, 100 Poecilotheria pederseni oraz inne gatunki o niemałych ilościach osobników, a zanim się o tym dowiesz kwota towaru przekroczy wartość 20 000$. I wracamy do punktu wyjścia, opłata za wniosek 55$, przesyłka 300$, opłata celna 500$ i inne koszty po drodze i mielibyśmy w tym miejscu nowiusieńkiego SUVa.
Pajęczy interes
Więc czy to jest opłacalne? Czy uda Ci się zwrócić inwestycję i miejmy nadzieję zyskać na tym? Może tak, może nie. Najniższy procent marży występuje na poziomie hurtowym. Konsumenci detaliczni mają narzucaną wyższą marże m.in.: ze względu na koszt utrzymania tego osobnika, przesyłki czy ewentualną śmierć zwierzaka. Spójrzmy na to przez pryzmat matematyki i rachunkowości. Udajmy, że całkowity koszt jednego naszego pajączka z gatunku X wyniósł nas 100$ na sztuce (pamiętamy, że 90$ sztuka, jeszcze przesyłka dzielona na każdego osobnika itd.). Decydujemy się nałożyć własną marżę dla pośrednika w wysokości 30$, o ile zakupi od nas minimum 10 sztuk gatunku X oraz po 20 sztuk z każdego z gatunków, do których zakupu byliśmy ówcześnie zmuszeni. Po dodaniu kosztu przesyłki kwota, którą pośrednik zapłacił za jedną sztukę gatunku X, nieznacznie przekroczy 130$, ale jej nie bierzemy pod uwagę. Tak więc nasz pośrednik zainwestował 1 300$ w 10 malutkich pajączków. Załóżmy, że nasz pośrednik jest profesjonalnym sprzedawcą, posiada własną stronę internetową, posiada własny lokal na zwierzaki i sprzęt do ich utrzymania w odpowiednich warunkach, musi wywiązywać się z wszelkich podatków wynikających z tego interesu itd. Nie pozostaje mu nic innego jak podwoić oferowaną przez nas cenę, co daje 260$. Czy jest to fair? Spójrzmy na to z innej strony. Jeden z pająków może zdechnąć jeszcze przed wysyłka, a jeden zdechnie w trakcie przesyłki i będzie musiał być zastąpiony. Pozostawia to nam 8 pajączków, których koszt wynosi około 165$ sprzedanych z całkowitym zyskiem brutto za 760$ i to i tak przy optymistycznym scenariuszu, do którego nie wliczmy kosztów wynikających z prowadzonej działalności gospodarczej. Dodatkowo nasz sprzedawca musi utrzymać przy życiu i sprzedawać zwierzęta, na których nie ma dużego popytu. Ten hipotetyczny scenariusz i tak nie oddaje całkowicie realiów tego „biznesu”. Nie wszyscy sprzedawcy pośredni są „wiarygodni”. Istnieją również ci, którzy traktują to jako zlecenie, dodatkowe źródło dochodu. Ci prawdopodobnie nie włączają przychodów, wynikających z niego, do oświadczenia majątkowego i na pewno nie ponoszą kosztów równych profesjonalnemu sprzedawcy. Skutkiem tej sytuacji są składane przez tych „niewiarygodnych” sprzedawców na forach internetowych oferty gatunku X w wysokości 200$ lub nawet mniej. Teraz nasz „wiarygodny” sprzedawca musi się dostosować do fundamentalnej cechy wolnego rynku, którą jest konkurencja i dostosować swoją cenę do niej. Ewentualnie może przetrzymać pajączki dłużej by ewentualnie urosły, to jednak może wiązać się z kolejnymi stratami oraz dodatkowym kosztem utrzymania.
Miejmy nadzieję, że te przykłady pokażą Ci, że nikt nie staje się milionerem na sprzedawaniu pajęczaków. Wielu z tych sprzedawców nawet nie jest w stanie zawsze pokrywać wydatków, wynikających z tej działalności. Ich głównym źródłem zysku są transakcje z konsumentami-hobbystami. Konkurencja utrzyma cenę na rozsądnym poziomie, a doświadczony konsument rozważy inne przesłanki tj. m.in.: doświadczenie sprzedawcy, obsługa klienta oraz reputacje, zanim zdecyduje się na zakup i doświadczy ryzyka. Pamiętaj, że interesy wydające się być zbyt piękne by były możliwe, często właśnie nimi są. Najlepiej jest nawiązać relacje z renomowanym sprzedawcą, który poza kwestii finansowych będzie potrafił odpowiedzieć na pytania dotyczące warunków hodowania oraz rozmnażania danego gatunku, a jeżeli skorzystać z najtańszej oferty na rynku oferowanej przez niedoświadczonego jeszcze hobbysty.
Łamanie prawa
Problematyka importowania nie mogłaby zostać zamknięta bez wspomnienia faktu pokusy nielegalnego importu zwierząt. Procedury opisywane wcześniej są jedyną możliwą drogą legalnego pozyskania zwierząt zza oceanu do Stanów Zjednoczonych. Jeśli zakupisz zwierzaki spoza terytorium USA i zamówisz przesyłkę pod drzwi przez EMS Speedpost (międzynarodowa przesyłka priorytetowa), to już masz na koncie dwa przestępstwa federalne – oba karane grzywną oraz karą pozbawienia wolności. Nie będziesz jedynie przemycał żywego inwentarza nie zadeklarowanego USFW, ale również naruszysz federalne przepisy pocztowe. Co więcej, jeśli złapią Ciebie to konsekwencje nie będziesz ponosił tylko Ty. Tym samym oczernisz całe środowisko terrarystyczne, jak również uczciwych sprzedawców oraz importerów, którzy ponoszą wiele poświęcenia, trudu i wysiłku w dostarczaniu nowych gatunków na rynek. Nie istnieje gatunek warty ryzyka oskarżenia. Jeśli zostaniesz złapany będziesz odpowiadał za to osobiście. Rząd USA nie jest wstanie podążać za Tobą do źródła zza oceanu, dlatego też spadnie na Ciebie całkowita odpowiedzialność karna za popełnione czyny. Stany Zjednoczone ostatnio zaostrzyły regulacje prawne dotyczące żywego inwentarza pochodzącego spoza kraju. Z kolei w Europejczycy z łatwością mogą nadawać paczki z pajęczakami na jej terenie, a nawet na terytorium Kanady. Nie lada wyzwaniem jest import żywego inwentarza do USA.
Chociaż nie importuję zwierząt z listy CITES, krótko nadmienię że i tak są wymagane ode mnie specjalne zezwolenia oraz opłaty z nich wynikające. Zazwyczaj dotyczy to też mojego eksportera i wymagana jest asysta urzędu celnego przy kontroli i weryfikacji przeprowadzanych przez USFW. Istnieje również prawdopodobieństwo, że dokumentacja wystawiona zza granicy USA może zostać nieuwzględniona przy tych procedurach i będziesz z tego tytułu odpowiadał za otrzymywanie zwierząt chronionych. Oczywiście kraj eksportera, jak i sam eksporter nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej – w przeciwieństwie do Ciebie.
Zakończenie
Mam nadzieję, że ten artykuł pozwoli Ci lepiej zrozumieć na co składa się proces pozyskiwania pajęczaka, którego tak uwielbiasz. Również mam nadzieję, że zrozumiesz dlaczego ceny pająków w USA znacznie przewyższają ceny w Europie i że amerykańscy sprzedawcy nie zdzierają z Ciebie skóry. Nie istnieje żadna korelacja między cenami detalicznymi w USA i za granicą. Jak na każdej płaszczyźnie rynku, popyt i podaż kreuje cenę oraz ryzyko związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Miejmy nadzieję, że wraz ze wzrostem popularności naszego hobby, wzrośnie również ilość pożądanych gatunków na amerykańskim rynku oraz ceny będą bardziej osiągalne dla amerykańskich pajęczarzy.
Od redaktora: ten artykuł po raz pierwszy ukazał się na początku 2005 na ARACHNOCULTURE 1(2), dlatego nie wszystkie informacje mogą być aktualne.
Tłumaczenie: Ziolcz
Prawa autorskie: Arachnoculture E-Zine
Tekst pochodzi z arachnea.org. Więcej informacji w stopce.
Liczba wyświetleń: 6